niedziela, 21 października 2012

Jesień w Oslo!

Gdyby nie dzisiejszy dzień, pogodziłabym się na dobre z zimą, bez jesiennego przejścia. Pierwszy śnieg już był,ale na moje szczęście kontynuacji brak.Tak czy siak biegówki czas przygotować,bo bez nich nie przeżyję tych ciemności. Skończyły się czasy jasnych nocy i coraz bardziej odczuwalne są dni wyglądające jak listopadowe wieczory .Zimówka to już norma, ale oczywiście bez przesadyzmu -nie dam się tak załatwić. Pierwsze: wybieram się do Finladndii, tam podobno jeszcze ciemniej. Po powrocie pewnie docenię Oslo z łągodnej natury słynące.Drugie: wybraliśmy się do lasu szlakiem troli w najwiekszą śnieżyco-deszczycę,dumnie głosząc,że "Nie ma złej pogody,są tylko złe ubrania nor:Det finnes ikke dårlig vær bare dårlige klær",otóż okazuje się,że są;/Jedyne co pomaga to wiara w to,że się odnajdzie drogę przed zmrokiem i dobry hunor. W chwili kiedy staje się coraz ciężej od nadmiaru wody pozostaje tylko się śmiać.Tak to jest pogrywać z Trolami.Nie ma co się łudzić,że pobliski las nie kryje żadnych trollowych pułapek, a to,że znajduję się tam lavvo(norweski namiot),znaczy, że jest się gdzie schronić podczas zguby.Nie ma żartów z trollowymi lasami.Raz góra, to skała,to strumyk,to zaśnieżony mostek,to szlak czerwony,to zielony,to biały,to troll;)Nie,żeby jakieś dramaaty,ale latarka by się czasem przydała;/








Po tych przygodach postanowiliśmy dziesiaj  wybrać się do cywilizacji,więc padło na Park Vigelanda.Widziałam ostatnio piękne jesienne zdjęcia, to się połasiłam na zrobienie swoich kilku. Jeśli chodzi o Vigelanda,to było piesze miejsce,które odwiedziałam po przyjeźdźie do Oslo.Postanowiłam,że będę tam o każdej porze roku.Nie jest daleko,bo to w sumie kilka kroków od centrum,ale jak wiadomo,ja lubię ciągłe nowości,więc...Park jest dziełem (jak sama nazwa wskazuje) Gustawa Vigelanda i składa się z 212 rzeźb,które przedstawiają 600 postaci.Początkowo w parkumiał byc tylko fontanna,ale jak widać chyba się dłubanie spodobało;)








wtorek, 2 października 2012

...en butikk

Wydaje mi się,że skończyłąm na opowieści i szelonym kierowcy autobusu i fajnym sklepie.No, nie powiem był miło.Zwłaszcza,że wtedy mimo nieprzespanej nocy w NSB( takie norweskiePKP, to znaczy nie mylić z PKP. W NSB dostaje się kocyk,stopery i takie coś na oczy do spania,co nie wiem jak się nazywa,bo pierwszy raz użyłam własnie w owym pociągu....aaa,no i jeszcze poduszkę się dostaje taką dmuchaną.Podsumowując.Takie rzeczy tylko w Norwegii;) humory dopiusywały,bo przecież łudziły się dziewczyny,ze jadą w kierunku Preikestolen.
No to zobaczcie trochę tego sklepu;)





Kiedy tak miło i przyjemnie wszystko się miało,nagle ruszyliśmy dalej z równie cukierkowa gładkością i że też nic mnie w tym nie zastanowiło,to się do dzisiaj zastanawiam.Bowiem wszelkie podróze ze mną są zazwyczaj zamotane,cel nie jest zdobyty,wszelakich planów brak i przede wszystkim noc ciemna zastaje w najmniej oczekiwanym momencie.No,ale widoki dalej piękne.trawa na dachach i te sprawy.Owce się walają po drodze,na skałach i w bagnach.Ogólnie obcowanie z naturą na 100%,gdyby wyłączyć z roli głównej spaliniasty autobus.













Tak się rozpędziłam,z dodawaniem fot,że ominęłam przystanek na typowo marsowych klimatach.Władca Pierścieni to drugie skojarzenie z tym miejscem,pierwsze to oczywiście Mars.Nie widzę w ty związku,ani logiki,wię sobie jeszcze Trola dołożę.Tak czy siak końcowy przystanek przy szlaku na Kjerag.Mina pana kierowcy po usłyszeniu naszego pytania:"No to jak na Preikestolen?".Bezcenna!
Tak, niestey tak byłysmy w bardzo dobrym miejscu na starcie,ale nie do tego miejsca co trzeba.Nocleg też źle zarezerwowałyśmy,więc byłyśmy bez spania i pomysłu na to jak się dostać do celu.W sumie mogłysmy przciez pójść tam na Kjerag(patrz na zdjęcie co się wkleiło na górze),ale drugie moje podejście na Ambonę,musiało się przcież udać.Pozostało nam tylko poczekać na łódź, bardzo długo płynącą i droga jak fiks,ale nie żałuję,bo widoki,foki i ulewa na łeb;)jedyne w swoim rodzaju;)))