środa, 29 stycznia 2014

Gaustatoppen. Norwegia.

Gaustatoppen 1891 m.n.p.m szczyt w Górach Skandynawskich, którego nie wypada nie zdobyć. Piszę to oczywiście z własnej perspektywy, bo nie każdy po górach chodzić lubi. Dla nielubiących się wspinać, jest na miejscu bardzo ciekawa kolejka składająca się właściwie z dwóch kolejek. Najpierw jedzie się jedną szynową około 860 m, a później trzeba się przesiąść na drugą kolejkę wahadłową, która wyjeżdża na 1800 m.n.p.m. wewnątrz góry.
My nie skorzystaliśmy z tego, a nawet jakbyśmy chcieli to i tak lipa, na początku czerwca jeszcze nie działa.
Żeby wejść na górkę trzeba było najpierw dojechać do Rjukan. Wybraliśmy drogę przez Drammen i Kongsberg. Trasa dobrze oznaczona i nie sposób się zgubić. Można się ewentualnie zagapić na piękne widoki skutecznie utrudniające spokojną jazdę....lub jak widać na załączonym obrazku zmutowane, truskawkowe krokodyle;)










Kiedy byliśmy już na tyle blisko Rjukan,że mogliśmy podziwiać upragniony szczyt, zdaliśmy sobie sprawę ( lepiej późno niż wcale), że w Norwegi to tak w czerwcu to w sumie zima;/ No, ale skoro do odważnych świat, to my damy radę. Znaleźliśmy pierwszy lepszy camping i zaparkowaliśmy. Mieliśmy na uwadze głownie widok z samochodu, bo jak się rano wstanie, to dobrze jest zjeść śniadanie z widokiem raczej miłym dla oka. zwłaszcza jak się ma ku temu okazję,

Niestety bardzo szybko okazało się ( kto pyta nie błądzi ), że do szlaku z tego miejsca to tak jakby 30 km pod górę i to drogą asfaltową, więc musimy niestety widok z okna sobie zamienić na inny.
Odpaliliśmy i ruszyliśmy w kierunku tej lekko pagórkowatej drogi, gdzie wstrzymywaliśmy ruch wszystkich nieszczęsnych, którzy podążali za nami. Droga okazała się być miejscową Trollstigen i jedyne co dało się zrobić do wtaczać się po niej 10 km na dwójce,aby dobić do brzegu znajdującego się na 1200 m.n.p.m. Jednym słowem: nice ;)






Kiedy wyjechaliśmy na miejsce, czyli na parking w okolicach szlaku na szczyt byliśmy pewni gdzie dzisiejszej nocy śpimy;) Darmowy parking z "łazienką" i białe noce. Nie mogło być lepiej.  Nie odstraszyło nas nawet te jedyne kilka stopni na plusie i śniegi, zwłaszcza, ze rano opuszczaliśmy 25 stopniowe Oslo. Ubraliśmy się więc w zimówki. Woda, czekolada, kanapki i w górę!


Tu śpimy!!!










Wejście na szczyt nie należało do trudnych. Sprawę utrudniał topniejący ścieg, a raczej śnieżne zaspy w które często wpadałam.  Trzeba też zaznaczyć,że u góry jest szczyt z małą kawiarnią( pewnie czynną w sezonie) i szczyt dla tych, którzy mają kawę w termosie i nie boją się wspinać i balansować między jedną a drugą przepaścią. Atrakcja tylko dla doświadczonych turystów.



 Ogólnie trasa bardzo przyjemna trwająca około 5 godzin w dwie strony. Nie spieszyliśmy się zbytnio. Robiliśmy dużo przystanków i około godzinę spędziliśmy na szczycie.
Po powrocie do auto-domu. Zjedliśmy ciepłą kolację i zabraliśmy się za podziwianie białej nocy;)

                              08.06.13 Gaustatoppen godzina 24;00


Rano postanowiliśmy wypić kawę i zjeść śniadanie z widokiem i udać się w poszukiwaniu reniferów na równinach otaczających górę.



Jak widać na górnym parkingu zimowo. Jeżeli ktoś chce nocować w tym miejscu tak jak my to zrobiliśmy musi wziąć pod uwagę to,że w nocy jest mróz mimo,że na dole panują temperatury w okolicach plus 20 stopni.

Te piękne równiny, zafundowały mi zapadanie się na metr w zlodowaciałych zaspach i brodzenie po kolana w bagnach, ale jak widać było warto;)













niedziela, 26 stycznia 2014

Wokół Teide

Park Narodowy znajdujący się wokół Teide to atrakcja dla tych, którzy niekoniecznie czują wspinaczkę górską,ale lubią sobie pospacerować i pooglądać księżycowy krajobraz, zmieniające się kolory (od czerwonych, przez brązowe,zielone i żółte) różne typy lawy wulkanicznej i górskie szczyty w tym tej najważniejszy 3718 m.n.p.m. Nie jest tu tłoczno, bo wszyscy przepychają się  w kolejce do kolejki( nieźle to brzmi), albo w okolicach punktów widokowych, żeby odhaczyć kolejną fotkę wśród prawdziwych turystów;) Szlaki są dobrze opisane i bardzo łatwe. Chyba,że ktoś tak jak my idzie na krechę, przeciska się przez wąwozy i wspina się po kamienistych usypiskach. Szlaków należy szukać przy zejściu z dolnej stacji kolejki lub przy głównym parkingu obok hotelu. Naprawdę warto;)
Ostatni raz wulkan dał o sobie znać w 1909 roku. Teraz jest w stanie uśpienia, ale będąc na szczycie i widząc te siarkowe wyziewy nie jestem już tego taka pewna;)














wtorek, 21 stycznia 2014

Masca

Do Teneryfy byłam zawsze negatywnie nastawiona. Niby wiedziałam,że pięknie,ale jednak ta komercja jakaś taka piłkowo- parasolkowo-piaskowa mnie odstraszała. Nie należę do plażowiczów,dlatego ta piękna wyspa nigdy nie znajdowała się nawet pod kreską mojej listy wyjazdów i wypoczynków. Kiedy jednak zakochałam się w Teide,wiedziałam,że odwiedziny na wyspie to tylko kwestia czasu. Jak się później okazało Masca czyli mała wioska i wąwóz o tej samej nazwie w górach Teno dają czadu równie mocno jak wulkan, do tego stopnia,że śnią się po nocach.
Dojechać tam można samochodem lub autobusem z Santa Cruz. My byliśmy tam zbyt krótko i nie udało nam się załapać na trekking,ale było warto nawet narobić sobie na niego ochoty.






.
PS. Podobno 100 lat temu stacjonowali tam piraci.









Pomarańcza z grandy;) tfu....z Teneryfy,najlepsze jaką jadłam,nie licząc paczek mikołajkowych epoki PRLu.